Mam dziś jakiś spadek wiary. Przeżywam po części wewnętrzną walkę. Kryzys uczuć? Nie wiem jak nazwać to co się ze mną dzieje. To wcale nie oznacza, że nic nie czuję. Bo czuję. Kocham. Za wiele emocji się nawarstwia. Misz masz uczuciowy. Nad którym nie panuję. I... pękło coś we mnie. Nie wytrzymałam. Chcę być dziś sama. A może chcę się wtulić w Jego ramiona i o wszystkim zapomnieć. O całym świecie i tym co trudne. Nie wiem czy sama sobie czy Jemu chcę coś udowodnić. Ale pytanie, co? Nie docierają do mnie żadne słowa, żadne argumenty. Jestem jak ta urażona 5-cio latka, której rodzice nie chcą kupić kolejnej lalki.
Zaczęło się niewinnie. Od wczorajszej rozmowy. Poruszony temat. Grząski grunt. Za duża dosadność, bezpośredniość. Za dużo padło słów. Za bardzo zakodowałam je w głowie, sercu i duszy.
Złamałam się, nie myślałam, że powiem mu takie rzeczy. Że jestem w stanie. Być taka twarda. Wobec Jego osoby, wobec Naszych uczuć. Wobec tego co Nas łączy. Naszego całego związku.
Mam cały czas przed oczyma Jego spojrzenie, pełne niedowierzania, pełne strachu. Rzucam tekst, że pieniądze będą na koncie, że sprawę mojego pierścionka z moją mamą może załatwić. Podjeżdża po mnie taksówka. Cały czas ma nadzieję, że wcale tak nie myślę, że się uniosłam. Mówi, że przyjdzie do mnie. Ja mówię nie. Pyta czy ja do niego? Również usłyszał nie. Chce mnie pocałować. Odsunęłam głowę i cmoknęłam go w policzek. Wsiadam do taksówki. Wodzi za mną wzrokiem. Odjeżdżam a on stoi i patrzy. Wybucham płaczem. Za długo byłam silna.
Sielanka wiecznie nie może trwać. Z resztą potrzebne Nam są również gorsze momenty w życiu. Byśmy potrafili docenić te dobre. I nazwać co jest dla Nas szczęściem.
Wiem co daje mi szczęście, na tym etapie życia na którym teraz jestem. Każde nowe dni, tygodnie, miesiące ukazują, że są jeszcze nieodkryte przeze mnie elementy układanki. One weryfikują nowe poglądy. Weryfikują nowe oblicza szczęścia.
Niestety życie bywa nie raz śliskie. Za bardzo. Dziś czuję jakbym tak ostro się poślizgnęła na życiowym parkiecie. Jakbym przyfasoliła gębą w asfalt. Łamiąc przy tym nos. Wybijając co najmniej dwie jedynki...
Czasami zdarzają się gorsze chwile w związku.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Twoja wiara jednak wróci na właściwe tory! ;*
Zbyt ciekawska jestem. Ciągnęłam go za język i wyszło jak wyszło... Czemu ja muszę tyle gadać.
OdpowiedzUsuńMoże czasem warto się powstrzymać? Pamiętaj, że im mniej wiemy tym lepiej śpimy :)
OdpowiedzUsuńWiem. Wiem o tym doskonale. Ale swoje robię. Nie mogę się powstrzymać. I od słowa do słowa... To było niepotrzebne. A doprowadziło do... Jednej wielkiej klapy.
UsuńMoże to właśnie ten moment, gdy musicie się sprawdzić, pokonać to razem, przejść przez to, by było w końcu z górki?
OdpowiedzUsuńNie słucham go za bardzo. I tego jak mówi, jak mu na mnie zależy. Jak chce być ze mną.
UsuńTeż miałam taki okres w naszym związku. Byliśmy wtedy ze sobą chyba dopiero miesiąc, a ja już takie odpały. Gdyby nie jego cierpliwość i zawziętość pewnie byśmy się rozstali. Ale wiesz, że dopiero ten mój kryzys uczynił Nasz związek prawdziwie mocnym?
UsuńDoskonale rozumiem. Chociaż nie określiłabym sytuacji między Nami jako kryzys. A może.. Powiem Ci, że mam tak skotłowane myśli, że ciężko mi dziś ogarniać. Najciężej jest mi jednak z czymś innym. Ze świadomością słów które padły. A także z byciem silną, nieugiętą wobec niego.
UsuńNie wiedziałaś, że jesteś do tego zdolna, prawda? A jednak... Jeszcze nie raz sama siebie zaskoczysz :P
UsuńSerce się wyrywa. A ja twardo się nie odzywam. Twardo trwam przy swoim.
UsuńCzasami trzeba :)
UsuńJak długo ze sobą jesteście?
16 miesięcy.
UsuńTyle wytrwaliście to już wszystko przetrzymacie;)
UsuńWe wrześniu mieliśmy 1szy 'kryzys' związany z niedogadaniem się. Wtedy Jemu coś nie pasowało. Teraz to ja pękłam.
UsuńTo późno macie te kryzysy. Heh, potwierdza się u Was teoria, że mniej więcej po roku przychodzi pierwszy kryzys. U Nas im dłużej ze sobą jesteśmy, tym mniej spięć, sprzeczek. Wszystko było na samym początku, a teraz... znamy się i dogadujemy tak dobrze, że nie mamy się o co kłócić :P
UsuńNie kłócimy się. Nie ma awantur, krzyków, podnoszenia głosu. Czasem przychodzą takie momenty, że palnie się jakiś tekst... który pociąga za sobą kolejne. Kilka słów. A sprawiają przykrość.
UsuńDla mnie "kłótnia" nie oznacza awantur, krzyków itd :P Po prostu niedogadanie się, czasem ciche dni.
UsuńSłowa jak noże...
Mam dziś cichy dzień. A on staje na rzęsach. Naważył piwa to niech je pije...
UsuńDokładnie. Może zrozumie cokolwiek. Ach Ci mężczyźni :P
UsuńDzwonił już kolejny raz. Kolejny raz bolało.
UsuńLepiej coś?
UsuńDrań z Niego. Ale tak ;)
UsuńHihi :D Ale dranie są najlepsi <3 Nie lubię ciepłych kluchów :P
UsuńTakie dupy wołowe :) Wziął mnie dziś trochę podstępem. Ale wiedział, że nie będę chciała się spotkać. I wykręcę się wieloma obowiązkami jak zadzwoni. Dlatego przyjechał i wyciągnął mnie do kina... Przed chwilą wróciłam do domu.
UsuńWidzisz? :D To jest staranie! Luuubię bardzo;)
UsuńJeszcze mi powiedział, że kupił bilety na seans. A tak naprawdę zrobił tylko rezerwację :P Zgodziłam się pójść do tego kina, żeby nie stracił 48zł za bilety. On wiedział, że inaczej bym się nie zgodziła i... trochę kombinował. Ech ;-)
UsuńKiedyś tak nabrałam mojego A. :P Hehe cwaniaczki :D
UsuńAle wiesz... i tak byłam twarda. Nawet zero trzymania za rękę :)
UsuńOjej :P Ja czegoś takiego nie lubię: P
UsuńW momencie kiedy cały czas masz do Niego żal, uwierz, że nie masz ochoty na czułości. Tym bardziej, żeby wiedział na przyszłość. Że kino czy kwiaty nie wystarczą.
UsuńNie wiem, ja nie czuję żalu do mojego A. A jak czuję, to tylko na moment. My się nie umiemy na siebie gniewać... Nie wiem czy to dobrze, czy źle.
UsuńGdy przychodzi ten gorszy moment, albo go przezwyciężacie albo nie. Wszystko jest czarne na białym. Jasne jak słońce. Albo kochasz i walczysz albo odpuszczasz.
UsuńNie rozumiem Twojej odpowiedzi. Oczywiście masz rację. Z tym, że my po prostu nie lubimy się gniewać i dumę już dawno odłożyliśmy na bok :P
UsuńNapisałam tylko i wyłącznie o swoim żalu który jeszcze we mnie tkwi. Nie o tym czy Ty go odczuwasz czy odczuwałaś ;)
UsuńJak odczuwam to tylko na chwilkę :P Wyrywam dłoń z Jego dłoni, On ją łapie i już mi złość mija ;D
UsuńUżywko tutaj nie chodzi o złość. O jakąś sprzeczkę. Czy coś.
UsuńPo prostu usłyszałam coś czego nie powinnam. On już taki jest, że nie raz za dużo powie. Zrobiło mi się przykro. Jestem impulsywna, emocjonalna. Muszę to przetrawić. Tobie złość szybko mija. Ja jestem inna. Jestem nerwus. Uparta. Muszę swoje odczekać. Taki Nasz sposób na to by się dogadywać :)
Rozumiem. Ale każdy z nas reaguje inaczej na wszystko. I nie ma w tym nic złego :)
UsuńJesteśmy TYLKO albo AŻ ludźmi. Każdy jest inny. W życiu problemów się nie uniknie. Najważniejsze byśmy sobie z Nimi radzili. I chcieli je rozwiązywać :)
UsuńNapisałaś coś bardzo ważnego w tej notce, co jasno daje do zrozumienia że kochasz i chcesz się w kochaniu doskonalić ". Z resztą potrzebne Nam są również gorsze momenty w życiu. Byśmy potrafili docenić te dobre. I nazwać co jest dla Nas szczęściem. ".
OdpowiedzUsuńChcę. Tylko czuję się urażona. Muszę przeczekać. Przejdzie mi.
UsuńPięknie piszesz o tym, co czujesz i co się z Tobą dzieje. Mało jest takich blogów jak Twój.
OdpowiedzUsuńGłowa do góry, w życiu nigdy nic nie jest idealnie, nawet jak bardzo byśmy chcieli i bez względu na to, jak bardzo byśmy się starali. Niestety.
ważne żeby się nie poddawać
OdpowiedzUsuńLudzie, którzy chcą się porozumieć, zawsze znajdą drogę do siebie.
OdpowiedzUsuńTo chyba ta cholerna pogoda, składanie nas do działań, rozmów, myśli... Do utrudniania. Po nowym roku, kiedy zaczyna być bliżej wiosny, to wszystko staje się jakieś łatwiejsze...
OdpowiedzUsuńtrzymaj się kochana ! będzie dobrze ;*
OdpowiedzUsuńRaz na wozie, raz pod wozem niestety. Trzymam kciuki by wszystko się dobrze ułożyło.
OdpowiedzUsuń